Jesteś tutaj: Rozwój Duchowy Pocieszenie. Jak odblokować wewnętrzne pole potencjału i ustawić los na obfitość.

Pocieszenie. Jak odblokować wewnętrzne pole potencjału i ustawić los na obfitość.

Jak kogoś pocieszyć i ulżyć mu w cierpieniu? Co powiedzieć, by kogoś wesprzeć?

Pocieszenie to nie pusta rada czy głaskanie po głowie. Człowiek pogrążony w emocjonalnej i myślowej malignie rzadko przecież słucha tego, co się do niego mówi, choćbyśmy używali mądrych słów. Skuteczne, prawdziwe pocieszenie nie jest radą czy doradzaniem, ale potężną, specyficzną formułą energetyczną, która mobilizuje i zachęca do rozwiązywania wątpliwości czy trudnych sytuacji. To zwrócenie uwagi na potencjał ludzkich możliwości i ujrzenie starego rozwiązania w atrakcyjniejszej formie. By je zastosować, trzeba zdawać sobie sprawę z istnienia praw energetycznych. Trudne sytuacje życiowe są bowiem związane ze stresem, a nawet ze stanami depresyjnymi.

W wideoblogu dowiesz się, jakie mechanizmy biorą w tym wszystkim udział i czym są pola aktywne, które są kluczem do wyjścia z egzystencjalnej zastoiny.

  • Pocieszenie, a prawa energetyczne
  • Wzbudzanie w innych żalu
  • Zrosty emocjonalne, struktura ruchu i pola aktywne
  • Pocieszenie - od czego zacząć? Dwa sposoby

Słowo od autora:

Pocieszenie. Jak odblokować wewnętrzne pole potencjału i ustawić los na obfitość.
Kodowanie umysłu.

Pocieszenie nie ma nic wspólnego z podawaniem chusteczki do wytarcia łez czy z mówieniem, żeby się nie martwić, bo zawsze jest nadzieja, że będzie lepiej. Tak postępują osoby, którym nie dana jest znajomość praw energetycznych.

Jeśli już dzieje się coś źle, bo brzuch boli jaka jasne słońce, albo firma bankrutuje, to klepanie po plecach i gadanie, że to się kiedyś skończy, tylko może dodatkowo zirytować.

W takim razie, co trzeba zrobić, by komuś ulżyć w cierpieniu? Na pewno trzeba zrozumieć, że trudne sytuacje życiowe są związane ze stresem a nawet ze stanami depresyjnymi. Człowiek pogrążony w emocjonalnej i myślowej malignie rzadko słucha tego, co się do niego mówi, choćbyśmy używali mądrych słów. Najczęściej, paradoksalnie, szuka się pocieszenia w kimś, kto będzie tak samo rozpaczał, kogo można obarczyć swoim niepowodzeniem i wspólnie z nim zanosić się płaczem. Wtedy czujemy, że i innym się życie sypie, że nie jesteśmy jedyni, że są i inne ofiary na tym padole łez. I nic to, że obarczamy kogoś jedynie własną historią. Podświadomie traktujemy to jako spadek, którym kogoś dobroczynnie obdarowujemy. Ale to niczego nie zmienia. Może nawet pogorszyć sytuację, jeśli przyzwyczaimy się do wzbudzania w innych żalu i czerpania z tego korzyści. Łatwo się do tego przyzwyczaić.

Po drugie sama rozpacz, sama trudna sytuacja nie jest umiejscowiona wyłącznie w myślach i emocjach czy też w umyśle. Gdyby tak było, to 90% podobnych zakrętów życiowych opływalibyśmy na pontonie. To co nas w życiowym odrętwieniu utrzymuje, co nas paraliżuje, to świadomość bezimienności, to że nie sposób tego zmienić.

Czy zadaliście sobie kiedykolwiek pytanie, co za tym stoi? Najczęściej zrosty emocjonalne i unieruchomiona struktura ruchu. Jest to jedno z naszych energetycznych ciał, które wszystkiemu nadaje bieg. Bez tego nie sposób pójść do pracy, bo przestaje się wierzyć, że się jeszcze tam pracuje. Rezygnuje się ze znajomości, bo na 100% jest się pewnym, że ten ktoś przestał nas wczoraj lubić itd. 

Samo odczucie ZAMARCIA jest poprawne. To jak z przyznaniem się do tego, że rowerem się nie pojedzie, bo ktoś ukradł kółka. Została sama rama, więc pozostaje usiąść i płakać. Kluczem do wyjścia z egzystencjalnej zastoiny jest przypomnienie sobie o istnieniu tzw. pól aktywnych. Są one całkowicie zależne od naszej woli.

Jak to działa? Tak w skrócie… Gdy np. jedziemy na rowerze i zaczynamy myśleć o tym, że nic się nam nie chce, bo akurat słuchamy nie tej afirmacji co trzeba, wówczas nasza wola słabnie, zamykając ruch w polach aktywnych. A są one bateryjkami dla struktury ruchu, czy też czymś w rodzaju jej aktywatora. Wkrótce pojawia się zwątpienie i niechęć do wszystkiego. Pola aktywne spowalniają strukturę ruchu, a ta energetycznie i chemicznie oddziałuje na DNA ciała fizycznego, które sprzęgnięte z DNA ciał energetycznych od razu owija sobie nasze myślenie i emocje wokół palca. Destabilizuje je. Narasta zniechęcenie, mięśnie dziwnie szybko słabną, płuca dyszą jak miech, oddech paruje, choć jest lato, a nam na amen odechciewa się dalszej jazdy. A spieszymy się na randkę. Lada moment dziewoja znajdzie innego amatora… A my co? Schodzimy z roweru i pieszo wracamy do domu. A miało być tak pięknie. Ktoś by uznał, że zawładnęła nami kosmiczna destrukcja. Że opętał nas jej były kochanek…

No dobrze, skoro to wszystko takie proste, to czy na pewno wystarczy nadmuchać pola aktywne, by na powrót aktywować strukturę ruchu, by zechciało się nam znów pedałować? Niby tak, tylko co zrobić ze słuchawkami, które wciąż nadają afirmację pobudzającą lenistwo. Wiecie, jak kto nerwowy, to czasem gasi nadpobudliwość w zaskakujący sposób. A to słucha  medytacji na spotęgowanie lenistwa, a to zamyka się w koszu na śmieci, a to udaje trupa. Można i tak. Świat jest pełen różnych propozycji na normalne życie. Wszystkiego można spróbować.

No to od czego zacząć? Obojętne, byle uruchomić dwa motory. Jeden to odblokowanie pól aktywnych. Można to zrobić nasączaniem ich energią serca. O ile oczywiście nasze serce pamięta jeszcze, co to światło.

Drugi motor to przedstawienie sytuacji w lżejszej formie. Uzmysłowienie klientowi, że to nie koniec świata, skoro nie stracił jeszcze rąk i głowy, bo jego intelektualny potencjał tylko czeka na to, by ratować co się da, a potem przedstawić swojemu właścicielowi nowy projekt na życie. Jak to nie do końca poskutkuje, to stosujemy taktykę wojny podjazdowej - ciągniemy wszystko dalej do przodu, ale z dydaktycznym zacięciem. Wyjątkowo pomocne są tu zdania typu: „Ale masz szczęście, że to nie Ukraina, bo by krasnoarmieńcy już twoim mercedesem jeździli” lub „Udało ci się w końcu, wreszcie poszła do innego, teraz to na pewno znajdziesz kobietę swojego życia”, czy też „Widzisz, opatrzność sama likwiduje ci firmę, wreszcie zajmiesz się sobą”. Wiadomo, takie informacyjne ciasteczka początkowo drażnią, bo zaczynają się podejrzenia, ale po dodaniu cukru zmienia się postać rzeczy i wychodzi na nasze.

POCIESZNIE – sprawiaj,  by gasić w kimś lub w sobie narastające wątpliwości co do dalszego sensu życia i wychładzaj emocjonalne rozdrażnienie.  Odwracaj uwagę od wizji spaczających widzenie świata. Podtrzymuj nadzieję konstruktywnym, rzeczowym ukazywaniem rzeczywistości. Nie zmyślaj, posługuj się rzeczywistymi faktami. I nie moralizuj, bo to gwóźdź do trumny. Słowa: „Taki facet jak ty  -  zasługuje na kogoś lepszego” – to intelektualna porażka. Nikt nie jest na 100% doskonały. Wie o tym każdy stresowiec i depresant.  Używaj właściwych porównań, np. „Nie tacy jak ty piękności podrywali, podobno wystarczy kupować im kwiaty i mówić, że się kocha…” – albo -  ”Firma to firma. To tylko interes. Jak staniesz na nogi, to wszyscy z zazdrości pomrą”…

Twórz realne wizje z siłą marzenia. One od razu uderzą w pola aktywne. Chwilę później ruszy struktura ruchu i twój znajomy się ożywi. Oczy wyjdą mu na wierzch ze zdumienia. 

Skąd taka gwałtowna reakcja. Bo pocieszenie to nie pusta rada czy głaskanie po głowie, tylko zwrócenie uwagi na potencjał ludzkich możliwości. A ty dokładasz do tego siłę marzeń, które są projektem budowy nowej przyszłości. To wywołuje niemal natychmiastową reakcję w świecie energetycznym, w strukturze ruchu. Pocieszany odczuje uderzenie krwi do głowy, te spowoduje przyspieszony ruch w strukturze ruchu, a masz pupil usłyszy krążącą krew w żyłach nawet na środku skrzyżowania. Po prostu obudzi się w nim życie, a to oznaka zmian na lepsze. Żywy potrafi, martwy nie…

W tym kontekście zabawne przedstawienie sprawy nie tylko zaskoczy umysł i go przyblokuje, ale przede wszystkim zachęci psychikę do rozwinięcia skrzydeł. To mobilizuje wolę i przekształca ciało egzystencjalne. Niczego więcej nie trzeba. Niczego, prócz odwiedzania kolegi co jakiś czas. Trzeba mu systematycznie przypominać o tym, że Aleksander Wielki nie był wyjątkiem. Nawet warto mu kupić kij od miotły, mówiąc, że to drzewiec po Aleksandrze. Zobaczysz, że wieczorami będzie go co chwilę odkurzać…

Powtórzmy:

- Nie martw się, ona w końcu umrze…

- Dasz sobie rad z psem, przecież on cię coraz mniej gryzie…

- Poderwiesz w końcu kogoś, przecież już więcej zarabiasz…

- Nie jesteś głupi, czy wiesz, że w Afryce mało kto skończył szkołę?

- Spłacisz w końcu te raty, najwyżej umrzesz i pokażesz bankowi figę…

- Co tam, że cię zdradza, ona nabiera doświadczenia…

Pocieszenie to ujrzenie starego rozwiązania w atrakcyjniejszej formie. To mobilizuje i zachęca do rozwiania wątpliwości. Oczywiście czasem trzeba ofermę wesprzeć, nawet kiedy nie ma się na to czasu ani ochoty. Wtedy powtarzaj w myślach: Boże, jak ja ci dziękuję za to, że pokazałeś mi drogę do zbawienia. Miłosierdzie nie jest łatwe, ale dam radę…”

Mam nadzieję, że mechanika pocieszania jest łatwa do zrozumienia, a mój sposób prezentacji pozwala szybciej przyswoić tę wiedzę, niż przedzieranie się przez dziesiątki stron dysertacji…

Z wyrazami szacunku…

Zbigniew Jan Popko

Materiały publikowane w serwisie popko.pl mają charakter edukacyjny i paramedyczny, a towary oraz usługi nie stanowią i nie zastępują porady medycznej. Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów zamieszczonych na portalu jest wskazane, tylko i wyłącznie z podaniem aktywnego linka popko.pl jako źródła. Nazwa serwisu, jego koncepcja, wygląd graficzny, oprogramowanie oraz baza danych podlegają ochronie prawnej.
popko.pl 2021